Kaliszanki, seniorki i juniorki, o gender...

poniedziałek, 15 listopada 2010

Od Basi (niekoniecznie chartyzmatycznej, ale dziękuję :)))

Te dwa dni były również dla mnie wielkim doświadczeniem. Nasze warsztaty spawiły, że musiałam zwerbalizować to, co – wydaje się – ma się we krwi, reaguje się mechanicznie, po prostu pisząc, bez konieczności nazywania i mówienia, jak to się robi.
Ale nie wyobrażajcie sobie, że doświadczony dziennikarz nie spędza mnóstwa minut przed otwartym edytorem, nie mając na ekranie ani jednego zdania. Że zawsze wie, jak zacząć.... Bywa przeciwnie! Jednak to ten początek, choć bywa najtrudniejszy, jak się już nam objawi, jest jak wejście do wody, która wydaje się strasznie zimna. Jeśli pokonasz lęk przed chłodem i zanurzysz się, płyniesz. I to okazuje się bardzo, bardzo przyjemne!
Spotkałyśmy się przecież dlatego, że LUBICIE PISAĆ. I potraficie to robić – to widać było nawet w tych niewielkich próbkach, jakie "pobrałam" za pomocą naszych ćwiczeń.
Niech więc to zadanie, które Was czeka, będzie dla Was radością.
Muszę jednak przyznać Wam się do strasznej rzeczy: od pierwszego dnia po zakończeniu zajęć mam napady wyrzutów sumienia! Nieustannie wpadają mi do głowy wątki, sprawy, tematy, przykłady czy opowieści, które mogłam Wam jeszcze przekazać. Żałuję tych deficytów, może zdarzy się okazja, by to naprawić. No a może w zawodowym życiu, jeśli los rzuci Was do tej branży (bardzo, bardzo Wam tego życzę!), spotkacie Prawdziwego Mistrza, który nie zapomni o ważnych wskazówkach....
No to co? Do dzieła!
Baśka Chabior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz