Kaliszanki, seniorki i juniorki, o gender...

wtorek, 18 stycznia 2011

Justyna Kwiecińska - Program na życie: konieczność robienia czegoś!

Bohaterka tekstu: Ewa Górniewicz

Cierpliwa, konsekwentna i przede wszystkim ciekawa ludzi i świata – tak o sobie mówi kaliszanka Ewa Górniewicz, która, choć w Kaliszu się nie urodziła, spędza tu najpiękniejsze chwile swego życia. Nie można o niej powiedzieć, że jest zwyczajną kobietą na emeryturze; nauka języka hiszpańskiego, Uniwersytet Trzeciego Wieku, wiele projektów, w których bierze udział – po prostu konieczność robienia czegoś.
Przeżyła wiele: sukcesy, radości, ale także porażki, z których jednak podniosła się i potrafiła spojrzeć w przyszłość z innej, nowej perspektywy.

Urodziła się w Skwierzynie, z racji zawodu ojca często zmieniała miejsce zamieszkania. Ostatecznie osiedliła się w Kaliszu, gdzie poznała swojego męża i wychowała trójkę dzieci. Jako młoda dziewczyna uczęszczała do technikum włókienniczego, po maturze wyjechała na staż zawodowy do Stargardu Szczecińskiego. Nie pociągał ją jednak inny świat w nowym mieście, z chęcią wróciła do Kalisza i zaczęła studium chemiczne. Na pytanie, czy zmieniłaby coś w swoim życiu, odpowiada bez zastanowienia:
Przygotowałabym się lepiej do życia, w sensie zawodowym. Nie słuchałabym moim rodziców, którzy twierdzili, że trzeba mieć koniecznie określony zawód. Dla kobiet idealny jest zawód wolny, aby pogodzić dom, rodzinę i pracę.
Ewa pracowała w zakładach włókienniczych. Praca, która dawała bardzo dużą satysfakcję przyniosła również życiowe rozczarowanie.
Przekonałam się wtedy, że to, co potrafię, co mogę zaoferować, jest nikomu niepotrzebne. Ludzie nie kierują się jakością, ale ilością. Robienie dobrego wyrobu nie jest nikomu potrzebne.
Wtedy pojawiły się łzy, tragiczny moment w życiu. Jednak nie poddała się, dzięki pomocy bliskich i swojej determinacji stanęła na nogi. Obecnie uczęszcza na Uniwersytet Trzeciego Wieku, gdzie poznała wielu wspaniałych ludzi. Należała do sekcji komputerowej tylko dlatego, że od zawsze bała się komputera. Teraz z uśmiechem na twarzy stwierdza: wszystko jest dla ludzi!
Aktualnie na UTW bierze udział w zajęciach rękodzielniczych, a jej robótki można podziwiać na wielu wystawach w Kaliszu. Każdy wolny czas Ewa poświęca właśnie szydełku; w torebce zawsze ma coś do zrobienia, czym mogłaby zająć się w wolnej chwili. Jeszcze kiedy była małą dziewczynką robiła ubranka dla lalek i pasja szydełkowania została jej do dnia dzisiejszego, nie zajmuje się już jednak ubrankami, ale np. obrazami Chełmońskiego.
Ewa bardzo związana jest z Kaliszem. Wiele jej wspomnień dotyczy Parku Miejskiego, gdzie często spacerowała ze swoimi dziećmi. Na pytanie o to, za co kocha Kalisz, odpowiada:
- Kocham go, bo jest niewielki i bardzo sympatyczny. Szczególnie Stare Miasto, z którym wiąże się wiele moich wspomnień z dzieciństwa.
W czasie wywiadu opowiadała mi właśnie o dzieciństwie, gdy razem z koleżanką chowała się w kaliskich uliczkach przed chłopcami. Każda z nich prowadziła na inną ulicę. Istny labirynt , a przede wszystkim najlepsze miejsce do zabawy.
Jej sukcesem, szczęściem, a zarazem największym osiągnięciem, są dzieci. To w ich wychowanie włożyła najwięcej pracy i trudu. Jest z dzieci naprawdę dumna. Zresztą każdy ważniejszy dzień w życiu kręci się wokół rodziny. Dokładnie pamięta dni, w których urodziła dzieci, pamięta, jaka była wtedy pogoda. Kiedy jednak ma dni wyłącznie dla siebie…
-Siadam na ulubionej kanapie, wokół są moje poduszki, książka do czytania i szydełko. Zawsze mam też włączony telewizor. Nie muszę na niego potrzeć, ale wolę kiedy jest włączony. Słyszę wtedy głosy ludzi i od razu jest lepiej.
Ewa należy do osób, które uwielbiają ludzi, pragną poznawać nowe osoby.
- Uważam, że ktoś kto ma inny światopogląd, inne opinie również warty jest poznania. Chciałabym wiedzieć dlaczego tak myśli, co nim kieruje, jakie ma podstawy. Chciałabym poznać mechanizmy działania tej osoby, nawet jeśli ma ona zupełnie odmienne poglądy niż moje.
Ewa jest kobietą, która nie może usiedzieć w miejscu, zawsze znajdzie coś do zrobienia. Sekcja rękodzieła zobowiązuje, dlatego Ewa bardzo chętnie bierze udział w różnego rodzaju projektach. Tak też było w przypadku pomysłu „Uwaga robótki”.
Powiem szczerze, że poszłam na to całkiem zielona. Wszystko odbywało się w szkole przy ul. Robotniczej. Tak mi się tam spodobało, że postanowiłam zostać. Zobaczyłam wielką salę, na środku duży stół, na nim różnokolorowe włóczki, szydełka, a wokół niego pełno uśmiechniętych, pięknych młodych osób. Pamiętam chłopca, Damiana, który z ogromną determinacją robił szalik. Cały czas zrobione miał około 2cm, coś mu się pomyliło i zaczynał od początku, ale jego determinacja bardzo utkwiła mi w pamięci. Naprawdę godna podziwu.
Nietrudno się domyśleć, ze Ewa bardzo chętnie wzięła udział w „Równych babkach”. Zastanawiałam się, czego takie dziewczyny jak ja mogą nauczyć się od pokolenia mojej partnerki. I tu czekało na mnie wielkie zaskoczenie
To ja tak naprawdę mogłabym się czegoś nauczyć od młodych dziewczyn, które zresztą podziwiam. Moje pokolenie może tylko uprzedzić przed niektórymi rzeczami. Juniorki z „Równych Babek” są ambitne i pomysłowe. Mogę je tylko utwierdzić, że sposób życia, który wybrały, jest właściwy.
Jak odwdzięczyć się za tak ujmujące słowa? Mam nadzieję, że wystarczy proste: dziękuję.

1 komentarz:

  1. ZNAM EWĘ I OKREŚLENIE " RÓWNA BABKA" JEST JAK NAJBARDZIEJ NA MIEJSCU . PATRZAC NA EWE NIE ODCZÓWA SIĘ RÓZNICY LAT A WRECZ PRZECIWNIE , MAM WRAŻENIE JAKBYŚMY BYŁY RÓWNOLATKAMI .
    DZISIEJSZE BABCIE TO ZUPEŁNIE INNE KOBIETY NIZ BABCIE Z PRZED ĆWIERĆ WIEKU .
    DZŚ Z BABCIĄ MOŻNA POJEZDZIĆ NA ŁYŻWACH , WYBRAĆ SIE DO PABU , POPLOTKOWAC O WSZYSTKIM I TAKA WŁAŚNIE JEST EWA .
    NIE MOZNA A RACZEJ NIE POWINNO SIE JEJ POSTRZEGAC JAK OSOBY STARSZEJ BO OD NIEJ EMANUJE MŁODOŚĆ, RADOŚĆ , ENERGIA DO ŻYCIA I TYM WSZYSTKIM PRÓBUJE NAS ZARAZIĆ
    TAK TYLKO TRZYMAC EWO !!!!!

    OdpowiedzUsuń