Kaliszanki, seniorki i juniorki, o gender...

piątek, 20 kwietnia 2012

Sylwia Chutnik wierzy w kobiecą solidarność

Odczarować gospodynię domową


O solidarności międzypokoleniowej, emeryturach – między innymi nawet dla kobiet, które całe życie były pracującymi na rzecz domu gospodyniami, o kobietach odpychanych od dziejów i potrzebie pisania historii na nowo, o ciast pieczeniu po godzinach, toksycznym wychowaniu i babskiej upierdliwości opowiadała na niedzielnym „równobabkowym” spotkaniu Sylwia Chutnik. Przyjechała do Kalisza, bo - jak mówi – podziwia inicjatywę kaliszanek.

To naprawdę niezwykłe, że udało się zwabić do Kalisza osobę tak zapracowaną i rozchwytywaną: Sylwia Chutnik, z mediów znana jako „ta z czerwoną grzywką”, trzydziestokilkulatka, to kobieta sukcesu, dziennikarka, kulturoznawczyni, działaczka genderowa, mama do kwadratu – bo nie tylko rodzicielka dziesięcioletniego dziś syna, ale też prezeska fundacji MaMa zabiegającej o poprawę losu polskich matek. No a przede wszystkim uznana pisarka, na którą w 2008 roku spłynął deszcz nagród za debiutancki „Kieszonkowy atlas kobiet”, między innymi „Paszport Polityki, i która od debiutu napisała kolejne dwie książki - „Dzidzię” i „Warszawę kobiet” oraz dwie następne - czekające na wydanie w tym roku: zbiór felietonów „Mama ma zawsze rację” i powieść „Cwaniary”.


Tematem rozmów z pisarką było oczywiście nie tylko jej pisarstwo. Sylwia Chutnik aktywnie walczy o prawa kobiet i jakość ich życia na każdym etapie.
Zapytana o opinię na temat rządowego projektu zmian wieku emerytalnego, Sylwia Chutnik tłumaczy, że prowadzona przez nią Fundacja MaMa już dawno zajmowała się sprawami emerytur, stając murem za tymi paniami, które pracując na rzecz domu, nie podejmują pracy zawodowej.
 - To grupa ponad półtoramilionowa. Te osoby, które rezygnują z podejmowania pracy zarobkowej też spełniają poważne zadania, dbając, by w domu wszystko było zrobione, obiad był na czas, dzieci odprowadzone, a mąż ze śniadaniem odesłany do pracy. Nie można zabierać im znaczenie i pozbawiać szans na przyszłe świadczenia emerytalne. Staramy się walczyć o to od kilku lat - mówi. Ale w trakcie pertraktacji na temat losu gospodyń pojawił się nowy, kontrowersyjny projekt. - Pomysł przedłużenia wieku emerytalnego kobiet wstrząsnął nami. Nie stoi za tym nic, co mogłoby poprawić sytuację kobiet. Teraz te kobiety, które i tak pracują normalnie, czyli w praktyce podwójnie, mają jeszcze pracować dłużej, a ponadto nie wiadomo, co je czeka. Przecież oczywiste jest, że ZUS to kolos na chwiejnych nogach, więc niewiadomą jest, jaka będzie wartość tej emerytury, na którą pracujemy całe lata. Problem jest złożony, najgorsze, że nie ma w Polsce spójnej polityki społecznej – komentuje Chutnik.

Czy coś się da zrobić, by temu przeciwdziałać i jaki więc powinien być kierunek działań?

- Nie wiem. Dokładnie trzy tygodnie temu zorganizowałyśmy konferencję w sprawie emerytur, taki rodzaj okrągłego stołu. Dyskutowaliśmy z przedstawicielami partii, wszyscy uznali, że to ważny problem, że zainteresują tym swoje partie... Gdybym była krótkowzroczna, uznałabym, że zrobiłam już swoje, przecież dyskusja się odbyła, więc sprawa została poruszona, ale mam takie dziwne przeczucie, mam obawę, że to może tylko na tym spełznąć, nie wejść w świat taktyczny, że to nic nie da.

O zmianach, jakie nastąpiły w sytuacji kobie na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci Sylwia Chutnik mówi: 
- Kobiety były odpychane wręcz od dziejów, od spraw ważnych dla narodu, rewolucje były im oszczędzane. Czasem przełomu zawodowego dla kobiet był rok 1989, nastąpił wysyp prywatnych inicjatyw, można było założyć swoją firmę i Polki robiły to chętnie. Po roku ‘89 Polska przedsiębiorczością kobiet stoi. Inna rzecz, że nie zawsze wiadomo, dlaczego kobiety zakładają swoje firmy, czasem wymusza to na nich pracodawca, żeby nie płacić ZUS-u. W praktyce bywa też, że często te firmy często bywają zamykane, kiedy trzeba płacić podwyższone świadczenia, ale statystycznie wygląda to bardzo dobrze. Wśród zmian zauważam też niesamowity pęd kobiet do nauki, wzrost świadomości, że w kształcenie warto inwestować na każdym etapie życia.
Jej zdaniem podnosi się też wiedza społeczeństwa, zaś same kobiety są bardziej zdecydowane, mniej ustępliwe i mocniejsze psychicznie.

- Nie ma w drodze do celu nic lepszego niż bycie upierdliwą babą. Trzeba wiercić dziury w brzuchu, nawet jeśli dostaniemy etykietkę upartej wariatki – uznaje feministka. - Dopóki można działać, trzeba to robić na dwieście procent.

Wzruszające chwile nastąpiły, kiedy do osobistej wymiany myśli doszło między pisarką a uczestniczkami spotkania. Czytelniczki, niemalże świeżo po lekturze książek („Równe Babki” przygotowały się do konfrontacji z gościem bardzo starannie) komentowały postaci „Kieszonkowego atlasu kobiet”, pytały o źródła inspiracji i głośno wyrażały radość i dumę, że o kaliskiej inicjatywie wspomina jedna z książek - „Warszawa kobiet”.
Barbara Chabior

Więcej zdjęć ze spotkania tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz